28 czerwca 2009
-Jest drobny problem Thea.-powiedział, a w jego głosie było słychać coś takiego jak jeszcze nigdy dotąd.
-Jaki problem?-zapytałam, próbowałam nie dać po sobie poznać że coś jest nie tak.
-Samolot.-odparł.-Odwołali mój lot.-dodał.
-Mówisz poważnie, czy po prostu nie chcesz przyjechać bo tam jest Ci lepiej?-zapytałam.
-Thea to nie o to chodzi..-powiedział.
-Mów prawdę.-poprosiłam.
-To jest prawda.-podniósł trochę głos.
-Dobrze.-powiedziałam, kłótnia i tak nie miałaby teraz sensu.-Wiesz co Niall muszę kończyć, śpij dobrze i spędź nasz dzień w miłym towarzystwie.-dodałam i rozłączyłam się zanim cokolwiek zdążył powiedzieć. Wtulona w misia którego dostałam od niego na 10 urodziny, zasnęłam.
29 czerwca 2009
-Thea wstawaj!- krzyknęła moja mama nad moją głową.
-Dajcie mi spokój.-powiedziałam i przykryłam głowę poduszką.
-Na pewno mam dać Ci spokój? Podobno to nasz dzień.-usłyszałam głos Nialla. Momentalnie podniosłam się i rzuciłam w ramiona chłopaka.- Tęskniłem.-wyszeptał do mojego ucha.
-Ja też.-odpowiedziałam. -Albo nie, okłamałeś mnie za kłamcami nie tęsknię.-powiedziałam i walnęłam go w ramię.
-To miała być niespodzianka, a z tego co widzę to udała mi się.-mówiąc to zmierzył mnie od góry do dołu.-Ubiera się, mamy coś do załatwienia.-powiedział próbując powstrzymać śmiech, który wywołały u niego moje pidżamy.
-Co szesnastolatek i piętnastolatka mogą mieć do załatwienia?-zapytałam.
-Nie było mnie tu kilka miesięcy musisz pokazać co się zmieniło.-odparł.-Ty się ubieraj, a ja zjem śniadanie.-dodał.
-Tylko zostaw coś dla mnie!-krzyknęłam.
-Oczywiście jak zawsze.-odkrzyknął.
-Czyli nic.-powiedziałam do siebie i z szafy wyciągnęłam jakieś ubrania i ruszyłam do łazienki. Całe przygotowania zajęły mi nie całe 15 minut.
Po chwili byłam już na dole, kiedy weszłam do kuchni
zobaczyłam Nialla który w ręku trzymał patelnię i robił naleśniki. Popatrzyłam
na mamę.
-Nie parz na mnie, stwierdził że sama zrobi Ci śniadanie,
ale z tego co widzę muszę go pilnować żeby nie puścił z dymem naszego
domu.-powiedziała.
-Teraz to ja go popilnuję.-odpowiedziałam.
-Niall proszę nie zrób nic z tą patelnią, lubię ją i nie
chce aby wylądowała w koszu.-powiedziała do blondyna i wstała od stołu.
-Spokojnie, nic z nią nie zrobię, będzie cała,
obiecuje.-odparł, a ja zaśmiałam się.
-A ty z czego się cieszysz?-zapytał mnie kiedy już byliśmy
sami.
-Masz gustowny fartuszek.-mówiąc to wybuchłam głośnym
śmiechem.
-Śmiej się dalej, to nie dostaniesz naleśników.
-Już nic nie mówię.-powiedziałam i usiadłam przy wysepce,
patrzyłam jak mój przyjaciel z skupieniem na twarzy przewracał ciasto na
patelni. Znów wybuchłam śmiechem kiedy naleśnik spadł mu na ziemi. Niall
popatrzył na mnie z gniewem w oczach, wyłączył gaz i powiedział:
-Masz trzy sekundy na ucieczkę, raz-zaczął odliczać a ja w
szybkim tempie zeskoczyłam z krzesła i puściłam się biegiem w stronę drzwi
wyjściowych.
-Mamo my wychodzimy, nie będziemy już jeść.-udało mi się
tylko krzyknąć kiedy przekraczałam próg domu, za mną biegł blondyn. W ogrodzi mnie dogonił, złapał
w pasie i zaczął kręcić się w kółko.
-Idioto przestań!-krzyczałam przez śmiech, naglę wywaliliśmy
się i chłopak wylądował na mnie.
-Tak bardzo mi tego brakowało.-powiedział i schodząc ze mnie
położył się obok.
-Nie tylko Tobie.-odparłam i przekręciłam się na bok,
podpierając się na łokciu. Przez chwilę przyglądałam się jego idealnej twarz.
-Nie patrz tak na mnie to pali, bazyliszku.- mówiąc to
zaczął się śmiać.
-Brakowało mi tego śmiechu na żywo.- wymknęło mi się, za nim
ugryzłam się w język.
-A mi brakowało tego jak się rumienisz.-odparł i położył się
w takiej pozycji jak ja.
-Przestań!-powiedziałam i lekko go popchnęłam do tyło.
-Ale to prawda, wyglądasz wtedy tak uroczo.
-Spadaj.-mówiąc to wstałam, a Nialla parzył na mnie z
dołu.-Masz zamiar tak leżeć przez cały dzień?-zapytałam.
-Nie, teraz pójdziemy coś zjeść.-powiedział i podniósł
się.-Pani pozwoli?-zapytał i wyciągnął w moją stronę rękę.
-Oczywiście proszę pan.-odparłam i złapałam ją.
-To gdzie idziemy?-zapytał, popatrzyłam na niego.
-Do Bena!-powiedzieliśmy równo i ruszyliśmy wzdłuż ulicy.
Przeszliśmy tak już dwie przecznice, rozmawiając, śmiejąc
się i oczywiście popychając.
Na miejscu byliśmy po 20 minutach.
-O Thea jak miło Cię znowu widzieć.-powiedział starszy pan z
siwimy włosami.
-Witaj Ben.-odparłam.-Zobacz kogo Ci
przyprowadziłam.-dodałam i pokazałam na blondyna.
-Kogo ja tu widzę Niall Horan!-powiedział uradowany.
-Dzień dobry Ben.
-Nie stój tak, chodź tu do mnie.-mówiąc to wyciągnął ręce w
jego stronę, blondyn przytulił mężczyznę.- A teraz siadać, a ja robię wam to co
zawsze?-zapytał, popatrzyliśmy na siebie.
-Tak!-powiedzieliśmy oboje i znów wybuchliśmy śmiechem.
-Oj dzieciaki, dobrze widzieć was znów razem.-powiedział
staruszek i poszedł w stronę kuchni.
Rozmawialiśmy o wszystkim, tematy nie kończył się nam choć i tak codziennie rozmawialiśmy przez telefon czy skypa.
-Niall Horan?- usłyszałam za sobą piskliwy głos Wery Mind, popatrzyłam na twarz mojego przyjaciela, który najwidoczniej był w siódmy niebie że właśnie TA blondynka o nim pamięta, choć tak naprawdę nigdy nie zwracała na niego większej uwagi.
-Wera jak miło Ci widzieć.-odpowiedziała jej, na co ja przewróciłam oczami.
-Wróciłeś?-zapytała i przysiadła się obok niego.
-Ja też tu jestem.-powiedziałam i popatrzyłam na nią.
-No tak yyyy....-pokazała na mnie palcem i zaczęła zastanawiać się jak mam na imię.
-Thea.-podpowiedział jej Niall.
-Właśnie Thea.-wypowiadając moje imię uśmiechnęła się z pogardą.
-Idę do ubikacji.-powiedziałam i wstałam od stołu. Niall nawet nie zauważył że coś do niego mówiłam, a tym bardziej że nie siedzie już na przeciwko niego.
Weszłam do damskiej toalety i opierając się o umywalkę popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze.
-Jesteś taka głupia Thea.-powiedziałam do siebie i odkręciłam kran, oblałam twarz wodą. - Naiwna idiotka.-dodałam.
-Wcale nie jesteś idiotką, a tym bardziej nie jesteś głupia.-usłyszałam głos mojego przyjaciela, odwróciłam się i zobaczyłam jego postać opierającą się o futrynę.
-Co Wera już poszła?-zapytałam.-Jaka szkoda.-dodałam mijając go w drzwiach.
-Spławiłem ją.-odpowiedział idąc za mną.
-Naprawdę?-zapytałam przystając przy barze i pokazując mu boks w którym siedzieliśmy, że blondynka dalej w nim się znajduję.
-Cholera.-powiedział.
-Może na wynos?-zapytał Ben, podając nam już zapakowane jedzenie. Uśmiechnęliśmy się i zabierając przygotowany posiłek wyszliśmy z baru.
-Jesteś zła?-zapytał blondyn.
-Niby dlaczego mam być zła?-zapytałam.
-No wiesz ta cała scena z Werą?
-Nie jestem.-skłamałam.
-Przecież widzę że jesteś.-powiedział i lekko mnie popchną.
-Zabiję Cię Horan.-podniosłam głos.
-Uuuu już się boję.-odparł i puścił się pędem przed siebie.
-Nie żyjesz!- krzyknęłam za nim i zaczęłam go gonić.
Chłopak wybuchł śmiechem, śmiechem którym umiał zarazić mnie nawet wtedy kiedy byłam w najgorszym humorze.
Goniłam go dobre pięć minut, kiedy nagle zatrzymał się.
-I co mam Cię!-powiedziałam uradowana łapiąc go za rękę.
-Widzisz gdzie jesteśmy?-zapytał, rozglądnęłam się dookoła. Oczywiście że wiedziałam gdzie jesteśmy.
-Jasne że tak.-odparłam.
-Zostaniemy tu?-zapytał patrząc na mnie, a ja tylko pokiwałam głową. Ciągnąc mnie za rękę posadził mnie na skraju "naszego urwiska".
-To co jemy?-zapytał ponownie.
-Daj mi to bo jestem strasznie głodna.-powiedziałam i wyrwałam z jego reki pakunek który był przeznaczony dla mnie.
-Nic się nie zmieniłaś.-powiedział po chwili ciszy Niall.
-Co masz na myśli?-zapytałam bacznie przyglądając mu się.
-Dalej jesz za trzech...
-A Ty chyba za dziesięciu.-przerwałam mu i wybuchłam śmiechem.
-Wciąż tak cudownie się śmiejesz, wciąż jesteś moją Theą.-dopowiedział.
Zrobił mi się tak ciepło na sercu.
-I dalej tak fajnie rumienisz się kiedy mowie Ci komplementy.-dodał, a ja popatrzyłam na niego.
-Brakowało mi Ciebie.-powiedziałam i przybliżyłam się do niego. On objął mnie ramieniem i szepnął w moje włosy.
-Mi Ciebie bardziej.
Rozmawialiśmy o wszystkim, tematy nie kończył się nam choć i tak codziennie rozmawialiśmy przez telefon czy skypa.
-Niall Horan?- usłyszałam za sobą piskliwy głos Wery Mind, popatrzyłam na twarz mojego przyjaciela, który najwidoczniej był w siódmy niebie że właśnie TA blondynka o nim pamięta, choć tak naprawdę nigdy nie zwracała na niego większej uwagi.
-Wera jak miło Ci widzieć.-odpowiedziała jej, na co ja przewróciłam oczami.
-Wróciłeś?-zapytała i przysiadła się obok niego.
-Ja też tu jestem.-powiedziałam i popatrzyłam na nią.
-No tak yyyy....-pokazała na mnie palcem i zaczęła zastanawiać się jak mam na imię.
-Thea.-podpowiedział jej Niall.
-Właśnie Thea.-wypowiadając moje imię uśmiechnęła się z pogardą.
-Idę do ubikacji.-powiedziałam i wstałam od stołu. Niall nawet nie zauważył że coś do niego mówiłam, a tym bardziej że nie siedzie już na przeciwko niego.
Weszłam do damskiej toalety i opierając się o umywalkę popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze.
-Jesteś taka głupia Thea.-powiedziałam do siebie i odkręciłam kran, oblałam twarz wodą. - Naiwna idiotka.-dodałam.
-Wcale nie jesteś idiotką, a tym bardziej nie jesteś głupia.-usłyszałam głos mojego przyjaciela, odwróciłam się i zobaczyłam jego postać opierającą się o futrynę.
-Co Wera już poszła?-zapytałam.-Jaka szkoda.-dodałam mijając go w drzwiach.
-Spławiłem ją.-odpowiedział idąc za mną.
-Naprawdę?-zapytałam przystając przy barze i pokazując mu boks w którym siedzieliśmy, że blondynka dalej w nim się znajduję.
-Cholera.-powiedział.
-Może na wynos?-zapytał Ben, podając nam już zapakowane jedzenie. Uśmiechnęliśmy się i zabierając przygotowany posiłek wyszliśmy z baru.
-Jesteś zła?-zapytał blondyn.
-Niby dlaczego mam być zła?-zapytałam.
-No wiesz ta cała scena z Werą?
-Nie jestem.-skłamałam.
-Przecież widzę że jesteś.-powiedział i lekko mnie popchną.
-Zabiję Cię Horan.-podniosłam głos.
-Uuuu już się boję.-odparł i puścił się pędem przed siebie.
-Nie żyjesz!- krzyknęłam za nim i zaczęłam go gonić.
Chłopak wybuchł śmiechem, śmiechem którym umiał zarazić mnie nawet wtedy kiedy byłam w najgorszym humorze.
Goniłam go dobre pięć minut, kiedy nagle zatrzymał się.
-I co mam Cię!-powiedziałam uradowana łapiąc go za rękę.
-Widzisz gdzie jesteśmy?-zapytał, rozglądnęłam się dookoła. Oczywiście że wiedziałam gdzie jesteśmy.
-Jasne że tak.-odparłam.
-Zostaniemy tu?-zapytał patrząc na mnie, a ja tylko pokiwałam głową. Ciągnąc mnie za rękę posadził mnie na skraju "naszego urwiska".
-To co jemy?-zapytał ponownie.
-Daj mi to bo jestem strasznie głodna.-powiedziałam i wyrwałam z jego reki pakunek który był przeznaczony dla mnie.
-Nic się nie zmieniłaś.-powiedział po chwili ciszy Niall.
-Co masz na myśli?-zapytałam bacznie przyglądając mu się.
-Dalej jesz za trzech...
-A Ty chyba za dziesięciu.-przerwałam mu i wybuchłam śmiechem.
-Wciąż tak cudownie się śmiejesz, wciąż jesteś moją Theą.-dopowiedział.
Zrobił mi się tak ciepło na sercu.
-I dalej tak fajnie rumienisz się kiedy mowie Ci komplementy.-dodał, a ja popatrzyłam na niego.
-Brakowało mi Ciebie.-powiedziałam i przybliżyłam się do niego. On objął mnie ramieniem i szepnął w moje włosy.
-Mi Ciebie bardziej.
*
-Chyba już pora wracać, co nie?-zapytałam, było już po 20. A my nadal siedzieliśmy w tym samym miejscu.-O której macie lot?-zapytałam.
-Gdzieś koło 22.-odparł.
-To na co czekamy, musimy iść.-powiedziałam i szybko podniosłam się.-Niall no rusz się!-krzyknęłam na chłopaka, a on tylko wybuchł śmiechem.-Co Cię tak bawi?-zapytałam.
-Koło 22 ale za tydzień.-powiedział.
-Co?-zapytałam.
-Za tydzień.-powtórzył.
-Zostajesz na tydzień?-zapytałam znowu.
-Tak!- na moje twarzy momentalnie pojawił się jeszcze większy uśmiech, od razu przytuliłam się do niego.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś?-zapytałam lekko odsuwając się od niego.
-To miała być niespodzianka.-odparł.
-Już druga tego dnia, masz jeszcze jakiegoś niusa dla mnie?-zapytałam.
-No tak jakby.-odpowiedział.
-O co chodzi?-zapytałam.
-Jeszcze ze mną za tydzień do Londynu!-powiedział, a ja spoważniałam.
-Żartujesz?-zapytałam.
-Nie głuptasie.-mówiąc to wybuch jeszcze głośniejszym śmiechem.
-Jadę do Londynu?
-Tak!
-Jadę do Londynu!-wykrzyczałam i zaczęłam skakać jak głupia. Znowu rzuciłam się na blondyna i przytuliłam go do siebie.-Kocham Cię!-wyszeptałam w jego szyje.
-Ja Ciebie też Thea.-odparł.-A teraz chodź bo jestem już głodny.-powiedział i łącząc nasze ręce ruszyliśmy w stronę mojego domu.
***
Przepraszam za wszystkie błędy
I jest jedynka :P
Co Wy na to?
Dziękuje za komentarze ;**
Do następnego ;))
aaa <3
OdpowiedzUsuńtoż to zajebiste ! ;D
nie mogę się doczekać następnego ;d
Wiesz, że wszystkie twoje kolejne blogi są coraz lepsze? No, a po tym pierwszym rozdziale uważam, że ten będzie najlepszy! Cudo... Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Niallerx3
Zakochałam się w tym rozdziale! Jest naprawdę boski. Niall i Thea ;* Cieszę się, że główna bohaterka jedzie z nim do Londynu. Pozdrawiam, życzę głowy pękającej od pomysłów i czekam na następny rozdział z ogromną niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńFajne, naprawdę fajne ;) Nie sądziłąm, że opowiadanie na podstawie filmu.książki może mi się tak spodobać :) To czekamy na dwójkę !!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Heaven.
Boże *.* Z każdym nowym blogiem i rozdziałem powstającym u ciebie wszystko jest coraz lepsze. Ten blog to już chyba do perfekcji doprowadziłaś więc ja nie wiem co będzie dalej;o
OdpowiedzUsuńFajnie, że Niall przyjechał do Thea i zostanie na tydzień, a potem razem do Londynu. Jestem ciekawa co dalej się wydarzy.
A wgl ta Wera to tak jednorazowo czy jeszcze się pojawi ?
Czekam na nexta;3
Boskie! Już myślałam, że Niall naprawdę nie przyjedzie, a tu taka niespodzianka. Dobrze, ze ta Wera nie zepsuła spotkania Thea i Nialla. Pisz następny, bo naprawdę masz talent
OdpowiedzUsuńO łał wspaniałe.
OdpowiedzUsuńTo jest wspaniałe.
No i ciesze się,że Niall przyjechał do Thea.
Hehe.Czekam na kolejny rozdział. Ciekawe co się będzie działo. ;D
Bella♥
----------------
http://onedirection-bella-liamkowa.blogspot.com/
http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/